piątek, 19 czerwca 2015

Moja Pasja!Historia ..cz I.

Nazywam się Kajetan mam już niedługo 40 lat i jestem z Żyrardowa choć się tu nie urodziłem.
  Od dziecka zafascynowany sztukami walki jako sposobem na walkę ze złem podążając śladami fimowego Mistrza Bruce'a Lee rozpocząłem treningi , najpierw na własną rękę na podstawie kupionej przez rodziców ksiązki doktora Jerzego Miłkowskiego pt."Karate" - w kiosku ruchu przy "POMONIE" (stał prawie na moście rzeki Pisi)
.Jedynym regularnym klubem był klub Karate w Ognisku TKKF "Sokół" - było to Kyokushinkai a trenerem (o zgrozo !)okazała się kobieta Pani Małgorzata .
Treningi były jednak niesamowicie wyczerpujące i twarde. Nowo zakupione kimono dodawało jakby sił- podstawą jaką przyjęliśmy z dwoma najbliższymi kolegami z podwórka Irkiem i Marcinem było dążenie żeby ani razu nie oszukiwać , wykonywać wszystkie ćwiczenia jak należy.
To było jak wizyty u dentysty mały człowiek harował , cierpiał i modlł się żeby to się skończyło , jednak przychodził na każdy trening z radością.
Z wypiekami na twarzy poznawał nowe techniki i poddawał się testom twardości, walczyło się jak i jest  w Kyokushin do tej pory bez sprzętu ochronnego. Czyste zasady -brak kontaktu ręką na twarz reszta prawie dowolnie.
Z czasem treningi 2-3 razy w tygodniu nie wystarczyły -ponownie jak na początkach fascynacji zaczęła się dodatkowo praca własna i książki . Mega ilości pompek , brzuszki codziennie przed snem ....
Po 2 latach okazało się że szkoła się kończy i czas treningów też , miałem wylądować w szkole z internatem w Konstancinie - i wylądowałem. Technikum Leśne - męska klasa i wieczne spięcia mnóstwo nauki , osamotnienie oddalenie od domu .Rygor!!!
Jedynym wyjściem- odskocznią od tego wszystkiego okazały się treningi.Na początku sam , co wieczór regularnie 2h tyrawki - ominęły mnie wszystkie bójki i starcia na początku widzieli i wiedzieli co robię- miałem szacunek i sam go okazywałem.
Kiedyś w ramach docierania "kotów" wpadli chłopaki z 4 lub 5 klasy silna ekipa - Ty !!!-30 pompeczek  ALE JUŻ!- padłem i zrobiłem 50 wstałem i zapanowała cisza poszli szukać gdzie indziej.
Zawsze taki byłem- "siła nie daje przewagi - siła nie jest po to żeby coś uzyskać lub się nią chwalić" mówił wewnętrzny głos.
Wreszcie ojczym zorientowany trochę w Warszawie wynalazł mi treningi Karate - okazało się że to Shotokan(?) nie bardzo zadowolony chociaż miałem cały czas w pamięci ksiązki Miłkowskiego w sumie głównie o Shotokanie - i te niesamowite opowieści o Gichinie Funakoshim.
Pierwszy trening jakiś mniej męczący?? za to klasa instruktora o 300 % lepsza - młody wysoki żylasty Maciej nazwisko mi uleciało - genialny!!!! multiwiedza o sztukach walki w ogóle w tym Karate robiliśmy tam wszystko !!!oprócz oczywiście programu Karate Shotokan.
W tym czasie narodził się dziwny syndrom u mnie - mając jakie takie podstawy choć żadnego pasa - (obie sekcje ich nie przyznawały) zacząłem podpatrywać i uczyć się od innych styli i szkół .
Era Jean Claude Van Damme - te kopnięcia!!!:) Zamarzyłem o Taekwondo...i  spełniło się...
 Kajetan Seredyński zawodnik taekwondo ITF  sam znalazłem Janusza Gutkowskiego i "Taekwon" zajebiste i wspaniałe miejsce do treningu Taekwondo!!!jest do tej pory . Sabum nieduży grubiutki facet żartowaliśmy że ledwo się odrywa od ziemi jak skacze  - wyniki ogniska??? czołówki miejsc na Wszystkich warszawskich i ogólnopolskich zawodach!!można ???można!!!Spędziłem tam trochę czasu ale podczas przygotowań do egzaminu na niebieski pas postanowiłem zmienić na "SABUM" Akademię Taekwondo żeby trenować razem z przyjacielem z Żyrardowa który tam się zapisał..
i to był błąd- pierwsze spotkanie z "polityką w sztukach walki" 11h  egzaminu -pół roku przygotowań i brak promocji na stopień????? Może napiszę ciąg dalszy do historii narazie starczy ....




2 komentarze: